Słowo (np. pizza):
Miasto:

Jesteś w > Podróż w czasie > Ulica Sobieskiego powyżej

Ulica Sobieskiego powyżej

Rodzaj: Zdjęcie, Autor: KLK, Dodano: 2014-10-29 18:23:12
Rok zrobienia zdjęcia: 1958
Kategoria: Ulicówka, Wspomnienie PRL-u, Architektura,
Szczęśliwym trafem, fotografując w roku 1958 „Dom Tkacza”, zrobiłem jeszcze zdjęcia okolicy tuż powyżej, między innymi to zdjęcie w kierunku wysuniętego, starego domu mieszkalnego Sobieskiego Nr 63. Widać tu wyraźnie, że ulica Sobieskiego przebiegała na tym odcinku jakby płytkim wąwozem, gdzie na południowej skarpie „Dom Tkacza”, dalej za ogrodzeniem i żywopłotem zagony, dom Nr 63 i niewidoczna na zdjęciu willa Senatora Rudolfa Wiesnera, zaś na północnej skarpie stare domki sukienników, z których widoczny tylko fragment narożnego budynku Nr 48, a za nim – też na skarpie, niewidoczny dom Nr 50. Proszę zauważyć, jakiej urody ulicy dodawały stare latarnie gazowe; no a nocą, ta ich tajemnicza atmosfera!

To samo miejsce w innym czasie.

Rodzaj: Zdjęcie Użytkownik: KLK Dodano: 2014-06-18
Rok wydania pocztówki (zrobienia zdjęcia): 2014
No cóż – zamiast latarni mamy teraz lepiej świecącą lampę rtęciową, zamiast zazielenionej skarpy – okazały pięciokondygnacyjny, trójklatkowy budynek mieszkalny Solna Nr 14 z okalającym go tarasem, naprzeciwko elegancka restauracja w budynku posukienniczym Nr 50. Nie jest źle – w otoczeniu nadal dużo zieleni!
bladzmiana

Komentarze

Drogi KLK...
Data: 2014-06-18 Autor: mors1
... to po prawej nie jest już "Pod Wierzbami"... Zwie się obecnie "Lunita". Równo rok temu nasza klasa (Asnyk, matura `73) miała tam kolejne spotkanie, fajne, nie powiem, i może nie ostatnie. :)
"Drogi KLK..."
Data: 2014-06-18 Autor: KLK
Tak jest - oczywiście masz w 100% rację "mors1", ale... No po prostu nie wypada mi uprawiać lobbingu jakiejś podanej z aktualnej nazwy Firmy! Jest blisko, miło, fajnie i smacznie, a nad restauracją zwisają wici wierzby płaczącej - wystarczy! Pozdrawiam Cię jak zwykle serdecznie.
Archeolog amator
Data: 2014-06-24 Autor: weddy
Mieszkałem na Solnej - na początku lat 80-tych ruina Domu Tkacza była ulubionym miejscem zabaw miejscowej smarkaterii, do której i ja się zaliczałem. Kiedyś przeprowadziliśmy tam wykopaliska za pomocą sprzętu z piaskownicy. Znaleźliśmy trochę niemieckich monet i guzików mundurowych, jakieś kości (!), a mnie trafił się mały, czarny, owalny znaczek SS, który niestety zapodziałem gdzieś z biegiem lat. Pamiętam też pożar i żałośnie nieudolną akcję strażaków. Szeptało się wtedy na podwórku, że podpalaczem był jeden z naszych kolegów, ale wersja oficjalna, jak mi się wydaje, mówiła o zwarciu instalacji.
"Archeolog amator"
Data: 2014-06-26 Autor: KLK
Zapewne "trochę" starszy od Ciebie, ale z pewnością nieraz spotykaliśmy się kiedyś w tej okolicy! Potwierdzam Twoje przypuszczenie co do sprawców pożaru, zapewne litośni strażacy nie chcieli zniszczyć lekkomyślnych chłopaczków bawiących się zapałkami, no i narazić na karę finansową ich ubogich rodziców... Co do oceny przygotowania zawodowego strażaków, byłem świadkiem BEZSKUTECZNEGO poszukiwania hydrantu, z którego dałoby się czerpać wodę, rozciągnęli linię gaśniczą aż gdzieś pod ulicę Wyspiańskiego - nadaremno! Trzeba było wodę dowozić, a za stan sieci hydrantowej przecież zawsze odpowiada Miasto, nie Straż! Pozdrawiam Cię Krajanie!
Moje reminiscencje
Data: 2014-06-28 Autor: weddy
Jestem pełen szczerej wdzięczności za wspomnienia, którymi się tutaj dzielisz. Całą serię Twoich zdjęć okolic Domu Tkacza oglądałem kilkadziesiąt razy, z zapartym tchem. Podobnych ujęć nie widziałem nigdy i nigdzie. Wiedziałem wcześniej coś niecoś o tym, że właśnie w tym miejscu ostało się kilka drewnianych domów po wielkim kataklizmie pożarowym, ale wiedzieć, a zobaczyć na własne oczy, to dwie różne sprawy. Wielkie, wielkie dzięki! A teraz, wybacz, garsteczka moich wspomnień. Nie potrafię się powstrzymać:) Mikroświatem mojego dzieciństwa był czworobok wyznaczony ulicami Solną, Cieszyńską, Pułaskiego i Sobieskiego. Nowe bloki powstały na terenie dawnych ogrodów, więc dokoła było mnóstwo zieleni, przetrwało sporo starych drzew owocowych, grusze, jabłonie, śliwy, orzechy. Na jedno z nich wlazłem kiedyś w czasie deszczu, spadłem i złamałem rękę, akurat w przeddzień Komunii :) Od Pułaskiego ten mój dziecięcy raj oddzielał wysoki ceglany mur jakiegoś przedsiębiorstwa budowlanego; teraz stoi tam nowy dom mieszkalny. Zdarzało się, że kopnięta piłka przelatywała na tamtą stronę. Jeśli cieć miał akurat gorszy humor, oddawał przebitą. Od strony Sobieskiego przylegał ogród willi Wiesnera, wówczas żłobek. Wieczorami było tam pusto, więc przełaziliśmy przez płot i wypróbowywaliśmy race domowej roboty (zakrętka od butelki + mieszanka saletry z cukrem pudrem). Świeciło toto mocno i latało wysoko. Kilka zbitych szyb w sąsiedztwie, przyznaję ze skruchą, obciąża moje sumienie. Po drugiej stronie ulicy, na rogu Wita Stwosza, na skwerku przy studni Luschki, było nasze prowizoryczne boisko. Wtedy nie istniały jeszcze klomby pośrodku, drewniane konstrukcje służyły za bramki. Na samą studnię także można się było wdrapać, po nasypie za płotem, albo bardziej ekstremalnie, od frontu, po wystających elementach muru. Tam, w ustronnym zaciszu, zapaliłem pierwszego w życiu papierosa (czego zresztą żałowałem potem przez dwadzieścia lat, zanim szczęśliwie rozprawiłem się z nałogiem). W miejscu dzisiejszego domu mieszkalnego z tarasem, na rogu Solnej i Sobieskiego, za moich czasów nie było już grządek, tylko wybetonowany placyk, gdzie uczyłem się jeździć na rowerku. Marchewka z kapustą powróciły tam potem jeszcze na parę lat (wiadomo, "przejściowe trudności aprowizacyjne"). W starej, okazałej kamienicy z początków XX wieku, przy Solnej, mieszkał pies Dżok (Jock?). To było naprawdę gi-gan-tycz-ne bydlę, nawet wziąwszy pod uwagę, że ja sam niespecjalnie odrastałem od ziemi. Nie wiem, co to za rasa, nie byłem nigdy biegły w kynologii. Psisko, chociaż stare, ślepe na jedno oko, kulawe, czasem budziło popłoch u przypadkowych przechodniów, snując się leniwie po chodniku, bez kagańca. My jednak wiedzieliśmy, że Jock jest skończonym stoikiem; pozwalał nam robić ze sobą wszystko, targać za kudły, zaglądać do pyska, pociągać za dowolną część ciała. Ujeżdżaliśmy go nawet; pamiętam, że dosiadając go nie sięgałem nogami ziemi. Kiedy nudziło mu się takie rodeo, przysiadał po prostu, a jeździec zsuwał się z jego grzbietu, obtłukując sobie tyłek. Do Domu Tkacza prowadziła krzywa uliczka, zwana przez nas "starą Solną", zapadnięta z powodu swojej wiekowości, wybrukowana kamieniami (podobny bruk widziałem jeszcze tylko na ulicy Pankiewicza i przed kościołem św. Trójcy). Społecznie rzecz biorąc ten mój mikroświat składał się głównie z tzw. neobielszczan, do których zaliczał się i mój Tata, choć nie migrował z daleka, ledwie zza rzeki, z Białej Krakowskiej. W moim bloku mieszkali przede wszystkim napływowi pracownicy FSM-u. Egzotyczną ciekawostką byli Włosi, zakontraktowani do wdrażania licencji "malucha". Niektórzy mieli dzieci, z którymi dogadywaliśmy się bez większych problemów, choć nie znaliśmy włoskiego, a one polskiego. O ile się nie mylę, to właśnie rzeczone "bambini" nauczyły nas grać w kulki (szklane, z kolorowymi płatkami zatopionymi wewnątrz). Zasad już dobrze nie pamiętam, trzeba było trafić z pewnej odległości do dołka w ziemi i zbijać kulki przeciwnika. Funkcjonowała ta rozrywka na podwórku przez ładnych parę lat - nie wiem, czy w innych okolicach miasta także była znana? Jeden z włoski inżynierów był szczęśliwym posiadaczem pierwszego na naszej ulicy samochodu z alarmem - w związku z czym jego auto wyło na okrągło, bo gawiedź była ciekawa, jak to działa. Może w Twoim przepastnym, przebogatym archiwum fotograficznym znajdzie się jakaś fotka z Solnej? Byłbym wniebowzięty! Pozdrawiam, wszystkiego dobrego!
"Moje reminiscencje"
Data: 2014-06-29 Autor: KLK
Witaj Krajanie "weddy", zapewniam Cię - że gdy tylko znajdę jakiekolwiek, choćby niezbyt udane zdjęcie z ulicy Solnej - zamieszczę je! Staram się zachować chronologię, w przeświadczeniu, że te najstarsze zdjęcia posiadają potencjalnie największa wartość archiwalną i poznawczą. Stąd między innym zdjęcia odbudowywanego po pożarze "Domu Tkacza" czekają jeszcze swojej kolejki! Informuje Cię też, że moje istotnie bogate zbiory fotografii, nakierowane były w czasach ch....ie drogiej fotografii analogowej, z prozaiki życiowej, na fotografie rodzinne, dosyć rzadko posiadające walory publikacyjne... Pozdrawiam Cię serdecznie!

Dodaj swój komentarz :

Temat:
Autor:
e-mail:
Wiadomość:
Ulica Sobieskiego powyżej "Domu Tkacza" stare pocztówki bielsko, stare zdjęcia bielsko, archiwalne zdjęcia bielsko, pocztówki bielsko, archiwalne filmy bielsko, historia bielsko, podróż w czasie, wehikuł czasu, zdjęcia z Beskidów, historia Bielska, angielski bielsko, szkoły językowe bielsko
Czas generowania strony: 0.429 s