To były dwa domy "przyklejone" do siebie. W jednym z nich mieszkała pani Dziechowa - krawcowa. Jej mąż był świetnym radiomechanikiem, dawnym żołnierzem w RAF-e. Uczestnikiem walk pod Monte Cassino. W późniejszym czasie mieszkali na ul. Sobieskiego na przeciwko ul. Wyspiańskiego (w podwórzu)

Nie pamiętam roku- ale hfzieś w latach osiemdziesiątych matka Pani Dziechowej świetowała stulecie, gratulacje złożył Komitet Osiedlowy, co uwieczniła "Kronika Beskidzka"...

Prawdopodobnie ta pani nazywała się Franciszka Peter lub Peterek. Ur. 5-11-1882 zm. 29-01-1985. Przeżyła więc 102 lata. Spoczywa na cmentarzu na ul. Grunwaldzkiej.

Kiedy byłem pacholęciem o mój nierozerwalny związek z Bielskiem-Białą dbała babcia, rodowita Bielszczanka. Były to lata osiemdziesiąte. Udało jej się to doskonale, jestem bardziej bielsko-bialski niż Wojtyła wadowicki. Tak czy inaczej tamte lata kojarzę głównie od strony wypraw do KRWACOWYCH właśnie. Było ich kilka, w różnych częściach miasta. Najbardziej jednak pamiętam Panią Kukułową, która mieszkała na Prusa, na Leszczynach. W latach 80tych miała już koło dziewięćdziesiątki. Choć budynek, w którym mieszkała był z międzywojnia to stamtąd pamiętam 'atmosferę Austrii'. Później to uczucie do mnie nagle wróciło kiedy oglądałem oscarowy film "Sklep przy głównej ulicy". Najpiękniejsze moje dni. Proszę wybaczyć, że z Ober Vorschtadt uciekłem do Nussdorfu, ale wspomnienie w komentarzach o krawcowej obudziło moje wspomnienia.